Mniej więcej rok temu przywiozłam z Krakowa hortensję i zasuszyłam ją ładnie... Pewnie się zdziwicie :) Nie miała co przywieźć... z Krakowa... A no :) Tak się złożyło, że w poszukiwaniu pracy zawędrowałam do tego pięknego miasta... Pracy nie dostałam ale wspomnienia piękne są... Wspomniana hortensja stała sobie przez rok w wazoniku i zbierała kurz ;) Dziś postanowiłam dać jej nową oprawę i podretuszować odrobinę... coby piękne wspomnienia nie wyblakły...
Zwykły wianek z wikliny, odrobina bawełnianej koronki i hortensja :)